top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraCzesław Czapliński

PORTRET z HISTORIĄ Jan Pietrzak

Zaktualizowano: 8 sty 2022


“…Czas na kabaret jest zawsze. Nie ma takiego czasu, który byłby zły. Kabaret jest sposobem na zabawę, na złapanie dystansu do rzeczywistości, która nas otacza…” – Jan Pietrzak.

„…Dyktando dla posłów ujawniło, że żaden poseł nie potrafi pisać bezbłędnie. A co dopiero – myśleć?...” – Jan Pietrzak.

Jan Pietrzak (ur. 26 kwietnia 1937 w Warszawie) – satyryk, aktor, autor i wykonawca piosenek. Twórca „Kabaretu Hybrydy” oraz „Kabaretu Pod Egidą”. 

Jan Pietrzak od 1960 roku związał się z Estradą Poetycką klubu studenckiego „Hybrydy” w Warszawie. Kierował studenckim „Teatrem Hybrydy”, gdzie rozpoczynali swoje kariery m.in.: Jonasz Kofta, Adam Kreczmar, Maciej Damięcki, Wojciech Młynarski, Piotr Fronczewski. W 1967 roku Kabaret rozwiązano w efekcie zarzutów o wrogość wobec władz i deprawację młodzieży. Jan Pietrzak odszedł z „Hybryd”, planując założenie autorskiej sceny, z czego ostatecznie wykrystalizował się „Kabaret Pod Egidą”. Jako kabareciarz zasłynął satyrą polityczną komentującą ówczesną sytuację społeczno-polityczną i wymierzoną w ustrój PRL. W tych czasach jego twórczość była utożsamiana z etosem „Solidarności” i była głosem antykomunistycznej opozycji. Był twórcą do dziś bardzo znanych spontanicznych hymnów opozycji w czasach PRL-u („Taki Kraj”, „Żeby Polska była Polską”).

W grudniu 1981 r. spotkałem się z Janem Pietrzakiem w Nowym Jorku, gdzie na Avenue of Americas i Broadwayu zrobiłem mu pierwsze zdjęcia. Pamiętam, że kiedy zobaczyłem napis „TIME & LIFE”, wiedziałem, że tu muszę zrobić zdjęcie Pietrzaka. Symboliczny napis „TIME & LIFE” był umieszczony nad wyjściem z podziemnego matra. Poprosiłem Pietrzaka, aby wychodził z metra, a ja w odpowiednim momencie zrobię zdjęcie. Myślę, że to zdjęcie, było początkiem naszej przyjaźni. A potem kilka razy spotykaliśmy się jak Pietrzak przylatywał z występami „Kabaretu Pod Egidą” do Stanów Zjednoczonych. W 1985 r. spotkaliśmy się z Janem Pietrzakiem i zaprzyjaźnionym ze mną i z nim artystą grafikiem Andrzejem Czeczotem, który po stanie wojennym wyemigrował do Nowego Jorku. Było naprawdę zabawnie, jak dwóch satyryków – jeden słowa drugi rysunku, prześcigali się w niebywałych pomysłach, jakby tu władzy nadepnąć na przysłowiowy odcisk. Przeprowadziłem wówczas rozmowę z Janem Pietrzakiem, która ukazała się 18 lutego 1988 r. w nowojorskim „Przeglądzie Polskim”, pt.: „Konflikty to moja specjalność”, gdzie znalazło się zdjęcie (TIME & LIFE) z naszego pierwszego spotkania:

„…No i mamy trzeci prawdziwy, autentyczny kabaret w Warszawie. Nazywa się „Pod Egidą”, mieści się w kawiarni Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych przy ul. Rutkowskiego 5 a założyła go grupa aktorów z „Hybry” pod egidą Estrady Stołecznej i programu III Polskiego Radia. Oczywiście, duszą kabaretu jest Jan Pietrzak…” („Życie Warszawy” z 16 lutego 1968 r.).

„..Dalej poszło jak z płatka — pisała Teresa Krzemień w „Kulturze” z 8 lutego 1981 r. — Zmieniali się aktorzy, wykonawcy, muzycy. Programy — nie przygotowywane jako oddzielne premiery, lecz z dużym ładunkiem improwizacJi dostosowane do chwili bieżącej — układały się w aneks do historii peerelu: obyczajowy, społeczny, polityczny, światopoglądowy. Teksty z kabaretu „Pod Egidą” wychodziły w miasto i zakorzeniały się jako kalambury w języku środowisk inteligenckich. Drażniły, jątrzyły, pocieszały. Drażniły najczęściej władzę, która w trzynastoletniej egzystencji Egidy parokrotnie z przyczyn istotnych (pożarowych, ogólnych czy behapowskich) zawieszały działalność kabaretu. Kabaret na tych pauzach tylko się krzepił, obrastał w popularność, w aureolę bojownika o prawdę.

Potem… wracał np. pod nowy adres i dawał znów ostry, bezkompromisowy i uniwersalny program…”.

Dziś, niezmiennie od dwudziestu lat, dwa razy w tygodniu szczęśliwców, którzy po miesiącach oczekiwania zdobyli upragniony bilet, wita „Mister Kabaretu”, jak powszechnie nazywają Pietrzaka: „…Dobry wieczór, wszystkim pięknym paniom, przystojnym panom i rządowym donosicielom w pierwszym rzędzie...”. Tu następuje niepohamowany wybuch śmiechu i oklaski na sali, powtarzane wielokrotnie podczas całego spektaklu.

Sława i uzname dla Pietrzaka dawno wyszły daleko poza małą salkę. „…Ilu komików jest potrzebnych, aby wyprowadzić z równowagi polską milicję?…” — pyta się James Yuenger, dziennikarz z „Chicago Tribune” w tytule artykułu, który niedawno przedrukowało kilkanaście amerykańskich pism. „…Wystarczy Jan Pietrzak…” — brzmiała odpowiedź.

W styczniowym numerze „National Geographic”, pisma wychodzącego od stu lat w nakładzie ponad dziesięciu milionów egzemplarzy, Ted Szulc w obszernym artykule o Polsce pt. „The Hope That Never Dies” przytacza wypowiedzi wielu niezależnych działaczy i intelektualistów: Lecha Wałęsy, Bronisława Geremka, Adama Michnika, Tadeusza Konwickiego, Edmunda Osmańczyka, Andrzeja Wajdy, a także słowa Prześmiewcy nr 1 – Jana Pietrzaka.

Pietrzak ze swym kabaretem objeżdża cały świat i właśnie podczas styczniowego pobytu Pietrzaka Londynie przeprowadziłem z nim wywiad

—Czesław Czapliński: Jak udały się pana występy w Londynie?

–Jan Pietrzak: Byłem gościem "Ogniska”, zasłużonego polskiego klubu i przez blisko trzy tygodnie występowałem dla angielsko-polskiej publiczności.

Na widowni — wszystkie generacje, od powojennej emigracji politycznej, po solidarnościowców i najświeższych przybyszy. Szczególnie przeżyłem obecność prof. Leszka Kołakowskiego na którymś przedstawieniu, gdyż jest on idolem mojej generacji... Sympatyczne było również, że pojawiły się na moich występach znane w środowiskach polonijnych artystki: Renata Bogdańska, Irena Delmar, Lola Kitajewicz...Recenzje też były dobre, więc wyjazd zaliczam do bardzo udanych.

— Cz.Cz.: W lutym przyjeżdża pan do Stanów Zjednoczonych z zupełnie nowym programem. Zamiast piosenki "Aby Polska była Polską”, która w pewnym okresie stała się hymnem narodowym, będzie nowa — „Pan mi mówi!”. Czy nie zdradzając zbyt wielu szczegółów mógłby pan nieco powiedzieć o zespole i programie?

–J.P.: Przyjeżdżam w gronie artystów występujących już od lat w kabarecie "Pod Egidą”. A więc z tych śpiewających i gadających będą to: Danuta Rinn, Elżbieta Zającówna, Janusz Gajos, Krzysztof Jaroszyński, no i ja. Do tego trójka muzyków: małżeństwo Gawrychów i Jurek Czekalla. Skład jest najbardziej reprezentatywny dla obecnego programu Egidy. Program, który przedstawiamy, składa się z "numerów” wykonywanych w ostatnich dwóch sezonach. Poprzednio byłem z Egidą w Stanach Zjednoczonych jesienią 1985 r. Musiało trochę potrwać, zanim przygotowaliśmy nowy program, oddający aktualne nastroje, szaleństwa i nadzieje naszego społeczeństwa nad Wisłą.

—Cz.Cz.: Poruszając w swoich tekstach i piosenkach polskie realia, często wchodzi pan w konflikt z władzą, a kabaretowi nadano przydomek "polityczny". Jak to wygląda dziś. w dobie "gorbaczowowskiej pierestrojki"?

—J.P.: Konflikty to moja specjalność… Jeśli się szydzi, kpi z jakichś ważniaków, trudno się nie narazić. Uzbierało się już sporo facetów, którzy najchętniej załatwiliby mi występy na Kamczatce.

— Cz.Cz.: Czy nowy program jest jakoś szczególnie rozpolitykowany?

— J.P.: Chyba nie. Problem polega na tym, że w Polsce wszystko stało się polityczne. Polityczna jest sprzedaż pietruszki, polityczna pęknięta rura, polityczne nabożeństwo w najbliższym kościele… Stalinizm, który ukształtował sposób myślenia aparatu władzy, był bardzo zachłanny i chciał mieć wpływ na wszystkie sfery życia. Oczywiście, teraz jakby władza zaczynała rozumieć, że poza politycznym punktem widzenia są również inne. Ale proces przewartościowań, zwany w Rosji "pierestrojką”, nie jest tak szybki, jak byśmy sobie w naszym kraju tego życzyli. Wracając do kabaretu zajmujemy się wszystkimi sferami życia, lecz głównie interesują nas sprawy społeczne, obyczajowe, postawy ludzkie, wartości moralne

—Cz.Cz.: Kiedy dwadzieścia kilka lat temu zakładał pan swój pierwszy kabaret — studenckie „Hybrydy” — miał pan zapewne jakieś cele. Jak one się zmieniały i czy udało się je zrealizować?

–J.P.: Błagam, nie mówmy o „celach”, żeby nie zapeszyć. Wracając do historii, w studenckim kabarecie chodziło głównie o to, by wywrzeć wrażenie na panienkach i publicznie wykrzyczeć, że ma się w ogóle coś do powiedzenia. Z biegiem lat rozwinęliśmy się. Przełomowym momentem był sezon 1980/1981, kiedy z elitarnego, inteligenckiego kabaretu, nieomal z dnia na dzień staliśmy się narodową instytucją. Nasze teksty i piosenki niezwykle żywo współgrały z ówczesnymi emocjami i nastrojami społeczeństwa. Od tamtej pory wiem, że moje "kawałki” dotrą do setek tysięcy domów...Jest to wspaniałe, ale i niezwykle zobowiązujące…”.

Teraz już jest tak, że to ja odwiedzam Jana Pietrzaka w Warszawie, a nie on nas w Nowym Jorku. Polska stała się demokratycznym krajem. Ostatnio 3 lipca 2018 Jan Pietrzak przyszedł na moją wystawę o wybitnym rzeźbiarzu, który po skończeniu ASP w Krakowie przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie w swoich rzeźbach pokazuje polską historię pt.: Cz.Czapliński „Andrzej Pityński Ambasador Historii Polski”. Pięknie i mądrze wypowiedział się o Mistrzu Pityńskim i jego rzeźbach w tym słynnym „Katyniu”, którego poznał w czasie przyjazdów do Nowego Jorku.

Cokolwiek można o władzy sądzić, Pewne, że lubi sobie porządzić. Na każdy temat chce wydać przepis, Bo ona wszystko wie jak najlepiej! A każdy przepis, choćby najprostszy, To jest kawałek czyjejś wolności! Lecz to dla władzy argument marny, Wolność jest słowem niepopularnym (…). Powie, co chce, przez telewizor I niech ją wszyscy w dupę ugryzą! A kto chce z prawa głosu skorzystać, Znaczy, że warchoł i anarchista! Jedną niewinną słabość ma jednak, Władza koniecznie, władza usilnie Chce być kochaną (…)!

—Jan Pietrzak “Władza” (1981)


PORTRAIT with HISTORY Jan Pietrzak

"... It's always time for a cabaret. There is no time that is bad. Cabaret is a way to have fun, to catch the distance to the reality that surrounds us ... "- Jan Pietrzak.

"... The dictation for MPs revealed that no MP could write without errors. And what - think? ... "- Jan Pietrzak.

Jan Pietrzak (born on April 26, 1937 in Warsaw) - satirist, actor, author and songwriter. Creator of "Kabaret Hybrydy" and "Kabaret Pod Egidą".

From 1960, Jan Pietrzak became involved with the Poetic Estrada of the student club "Hybrydy" in Warsaw. He managed the student 'Hybrydy Theater', where they started their careers, among others: Jonasz Kofta, Adam Kreczmar, Maciej Damięcki, Wojciech Młynarski, Piotr Fronczewski. In 1967, Kabaret was resolved as a result of allegations of hostility towards the authorities and the depravation of youth. Jan Pietrzak left Hybryd, planning to set up his own stage, from which "Kabaret Pod Egidą" finally crystallized. As a cabaret, he became famous for his political satire, commenting on the socio-political situation of the time and aimed at the PRL system. At that time, his work was identified with the ethos of "Solidarity" and was the voice of the anti-communist opposition. He was the creator of the well-known spontaneous hymns of the opposition in the times of the Polish People's Republic ("Such a Country", "That Poland Be Poland").


n December 1981 I met Jan Pietrzak in New York, where I took his first photos on Avenue of Americas and Broadway. I remember that when I saw the words "TIME & LIFE", I knew that I had to take a picture of Pietrzak here. The symbolic inscription "TIME & LIFE" was placed above the exit from the underground matrix. I asked Pietrzak to leave the subway, and I will take a picture in due time. I think this photo was the beginning of our friendship. And then several times we met as Pietrzak flew with the performances of "Kabaret Pod Egidą" to the United States. In 1985, we met with Jan Pietrzak and graphic artist Andrzej Czeczot who was friends with me and him, who emigrated to New York after the martial law. It was really funny, like two satirists - one word the other drawing, outdid each other in incredible ideas, as if here step on power proverbial imprint. At that time I had a conversation with Jan Pietrzak, which appeared on February 18, 1988 in New York's "Polish Review", "Conflicts is my specialty", where there was a photo (TIME & LIFE) from our first meeting: "... And we have the third real, authentic cabaret in Warsaw. It is called "Pod Egidą", it is located in the cafe of the Society of Friends of Fine Arts at ul. Rutkowskiego 5 and it was founded by a group of actors from "Hybra" under the aegis of Estrada Stołeczna and the program of Polish Radio III. Of course, the soul of the cabaret is Jan Pietrzak ... "(" Życie Warszawy "of February 16, 1968).


"... Next it went like a petal," wrote Teresa Krzemień in "Kultura" from February 8, 1981. "Actors, performers and musicians have changed. The programs - not prepared as separate premieres, but with a large load of improvisations adapted to the current moment - were arranged in an annex to the history of the social life: social, social, political, ideological. The texts from the "Pod Egidą" cabaret went out into the city and took root as puns in the language of the intelligentsia. They irritated, festered, comforted. They most often irritated the authorities, which in the thirteen years of existence of Egida suspended the cabaret's activities several times for significant reasons (fire, general or behavioral ones). The cabaret on these pauses only solidified, grew in popularity, in the halo of a fighter for truth. Then ... he returned, for example, to a new address and gave again a sharp, uncompromising and universal program ... ". Today, invariably for twenty years, twice a week lucky people who after the months of waiting have won the coveted ticket, greets "Mister Kabaret", as they commonly call Pietrzaka: "... Good evening, all beautiful ladies, handsome masters and government informers in the first place. .. ". There is an unstoppable burst of laughter and applause in the hall, repeated many times throughout the entire performance. Fame and recognition for Pietrzak have long gone far beyond a small room. "... How many comedians are needed to upset the Polish militia? ..." asks James Yuenger, a journalist from the Chicago Tribune in the title of an article that has recently reprinted over a dozen American magazines. "... Just Jan Pietrzak ..." was the answer. In the January issue of National Geographic, a magazine published for over a hundred years in a circulation of over ten million copies, Ted Szulc in a comprehensive article on Poland entitled "The Hope That Never Dies" cites the statements of many independent activists and intellectuals: Lech Wałęsa, Bronisław Geremek, Adam Michnik, Tadeusz Konwicki, Edmund Osmańczyk, Andrzej Wajda, as well as the words of Przepiiewcy No. 1 - Jan Pietrzak. Pietrzak travels the whole world with his cabaret and it was during January stay of Pietrzak in London that I interviewed him.


—Czławław Czapliński: How did your performances in London go?

–Jan Pietrzak: I was a guest of "Ognisko", a well-deserved Polish club, and performed for nearly three weeks for the English-Polish audience. In the audience - all generations, from post-war political emigration, to solidarity workers and the freshest newcomers. I particularly experienced the presence of prof. Leszek Kołakowski at one of the performances, because he is an idol of my generation ... It was also nice that there appeared in my performances well-known artists in the Polish community: Renata Bogdańska, Irena Delmar, Lola Kitajewicz ... The reviews were also good, so I include the trip to very successful.

— Cz. Cz .: In February you come to the United States with a completely new program. Instead of the song "Let Poland be Poland", which at some point became a national anthem, it will be new - "You tell me!" Could you not reveal too many details about the band and program?

–JP: I come among the artists who have been appearing in the "Eg Egą" cabaret for years. So the singing and talking will be: Danuta Rinn, Elżbieta Zającówna, Janusz Gajos, Krzysztof Jaroszyński, and me. Three musicians: a marriage Gawrychów and Jurek Czekall. The composition is the most representative for the current Egida program. The program we present consists of "numbers" performed in the last two seasons. Previously, I was with Egida in the United States in the fall of 1985. It took a while before we prepared the new program, reflecting the current moods, madness and hopes of our society on the Vistula.

—CzCz .: Moving Polish realities in your lyrics and songs, you often come into conflict with the authorities, and the cabaret is nicknamed "political". How does it look today? in the era of "Gorbachev's perestroika"?

–J.P .: Conflicts are my specialty ... If you are mocked, ridiculed of some important things, it's hard not to be exposed. There are already a lot of guys who would happily arrange for me to perform at Kamchatka.

—CzCz: Is the new program somehow particularly politicized?

–J.P .: I don't think so. The problem is that in Poland everything has become political. The sale of parsley, the political broken pipe, the political service in the nearest church is political ... Stalinism, which shaped the mindset of the power apparatus, was very greedy and wanted to have an impact on all spheres of life. Of course, now as if the authorities were beginning to understand that, apart from a political point of view, they were also different. But the process of reevaluation, called "perestroika" in Russia, is not as fast as we would like in our country. Returning to the cabaret, we deal with all spheres of life, but we are mainly interested in social and moral issues, human attitudes, and moral values.

—CzC: When you set up your first cabaret twenty years ago - student "Hybrydy" - you probably had some goals. How did they change and were they implemented?

–J.P .: I am begging you, let's not talk about "goals" so as not to scold you. Returning to history, the student cabaret was mainly about to impress the girls and publicly shout that you have something to say at all. We have developed over the years. The breakthrough moment was the 1980/1981 season, when we became an institution from an elite intellectual cabaret almost overnight. Our lyrics and songs were extremely vivid with the emotions and moods of the society at that time. Since then, I know that my "pieces" will reach hundreds of thousands of houses ...This is wonderful, but also extremely binding ...".

Now it is so that I visit Jan Pietrzak in Warsaw, and he does not visit us in New York. Poland has become a democratic country. Recently, on July 3, 2018, Jan Pietrzak came to my exhibition about an outstanding sculptor who, after graduating from the Academy of Fine Arts in Krakow, moved to New York, where in his sculptures he shows Polish history titled Cz. Czaplinski, Andrzej Pityński, Ambassador of Polish History. He spoke beautifully and wisely about Master Pityński and his sculptures in this famous "Katyn", whom he met while arriving in New York.


Whatever you think about power,

Sure he likes to rule himself.

I want to make a recipe on every topic,

Because she knows everything best!

And every recipe, even the simplest,

This is a piece of someone's freedom!

But this is a vain argument for power,

Freedom is an unpopular word (...).

He will say what he wants on the television

And let everyone bite her ass!

And who wants to exercise the right to vote,

I mean a pig and anarchist!

However, he has one innocent weakness

Power necessarily, power earnestly

I want to be loved (…)!

—Jan Pietrzak "Power" (1981).


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page