“…Aktor coraz częściej jest dziś błaznem niż prorokiem. Próbuję bronić tego, co w tym zawodzie jest najwspanialsze – możliwości wpływania chociaż przez chwilę na innych, ich dusze, myśli, uczucia. Wolałbym panować nad publicznością, niż żeby ona panowała nade mną…” – Jan Englert.
Jan Aleksander Englert (ur. 11 maja 1943 w Warszawie) – aktor teatralny i filmowy, reżyser teatralny i filmowy, profesor sztuki teatralnej.
Absolwent Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicz w Warszawie (1964). Na dużym ekranie zadebiutował rolą łącznika Zefira w filmie Andrzeja Wajdy Kanał (1956).
Aktor warszawskich teatrów: Polskiego (1964–1969, 1981–1994), Współczesnego (1969–1981), Teatru Narodowego (od 1997), a od 2003 dyrektor artystyczny tej sceny. Zagrał w przedstawieniach Erwina Axera (Leon w Matce; Banco w Macbecie Ionesco, 1972; Pierwszy w Rzeczy listopadowej Brylla, 1975), Jerzego Kreczmara (Mesa w Punkcie przecięcia Claudela, 1973; Gustaw w Dziadach kowieńskichMickiewicza, 1978), Kazimierza Dejmka (Konrad w Wyzwoleniu, 1982; Pan Młody w Weselu Wyspiańskiego, 1984; w sztukach Mrożka: rola tytułowa w Vatzlavie, 1982, Nieud w Letnim dniu, 1984, Moris w Kontrakcie; Bartodziej w Portrecie, 1987; także Chlestakow w Rewizorze Gogola, 1989), Andrzeja Łapickiego (Gustaw w Ślubach panieńskich Fredry, 1984), Tadeusza Minca (Henryk w Ślubie Gombrowicza, 1991), Macieja Prusa (tytułowa rola w Ryszardzie III Shakespeare’a, 1993), Pawła Passiniego (Hamlet 44), Grzegorza Jarzyny (T.E.O.R.E.M.A.T. wg Pasoliniego, 2009).
„…Gdy człowiek pnie się powoli [po drabinie], sukces ma lepszy smak. Taka mozolna wspinaczka ma i tę zaletę, że gdy się człowiek w środku drogi zadyszy, łatwiej przystanąć i nie spaść, niż wbiegając na góre po trzy stopnie…” – Jan Englert.
Wyreżyserował m.in. Matkę, Bezimienne dzieło i Onych Witkacego, Kordiana Słowackiego; Śluby panieńskie Fredry, Udrękę życia Levina; w Teatrze Telewizji: Mewę i Iwanowa Czechowa, Miesiąc na wsi Turgieniewa, DziadyMickiewicza, Beatryks Cenci Słowackiego.
Zagrał m.in. w filmach Andrzeja Wajdy (Kanał, Katyń, Tatarak), Kazimierza Kutza (Sól ziemi czarnej, Perła w koronie), Janusza Zaorskiego (Baryton), Filipa Bajona (Magnat), a także w serialach Janusza Morgersterna (Kolumbowie, Polskie drogi), Jerzego Antczaka (Noce i dnie), Jana Łomnickiego (Dom).
Profesor warszawskiej Akademii Teatralnek im. Aleksandra Zelwerowicza (dawniej
Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna). Pełnił w niej funkcję dziekana Wydziału Aktorskiego (1981–1987) i rektora (1987–1993, 1996–2002). Za jego kadencji odbudowano Teatr Szkolny Collegium Nobilium i powołano Międzynarodowy Festiwal Szkół Teatralnych. W 2001 otrzymał tytuł honorowego profesora Rosyjskiej Akademii Sztuki Teatralnej w Moskwie. W latach 1992–1993 był członkiem Rady ds. Kultury przy Prezydencie RP. W 1989 otrzymał tytuł profesora. Obecnie jest wykładowcą Akademii Teatralnej w Warszawie. Od roku 2003 piastuje również stanowisko dyrektora artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie.
Jest bratem reżysera teatralnego i aktora, Macieja Englerta. Dwukrotnie żonaty: z pierwszą żoną, Barbarą Sołtysik, ma troje dzieci, syna Tomasza oraz dwie córki, Katarzynę i Małgorzatę, natomiast z drugą żoną, Beatą Ścibakówną, mają córkę Helenę (ur. 2000).
Jako aktor grał w filmach m.in.: 1956: Kanał, 1965: Podziemny front, 1967: Cyrograf dojrzałości, 1968: Stawka większa niż życie, 1969: Wyzwolenie, Sól ziemi czarnej, 1970: Epilog norymberski, Kolumbowie, 1971: Perła w koronie, 1972: Poślizg, 1973: Nagrody i odznaczenia, 1974: Dwoje biskich obcych ludzi, S,O,S., 1975: Doktor Judym, Dusze stracone, Noce i Dnie, 1976: Polskie drogi, 1977: Akcja pod Arsenałem, Lalka, 1978: Rodzina Połanieckich, 1979: Justyna, 1980: Mniejsze niebo, Ukryty w słońcu, Dom, 1981: Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy, 1981: Okno, 1982: Bluszcz, 1983: Soból i panna, Stan wewnętrzny, 1984: 5 dni z życia emeryta, 1986: Magnat, Zmiennicy, 1987: Rzeka kłamstwa, 1988: Piłkarski poker, 1989: Modrzejewska, 1992: Wielka wsypa, Białe małżeństwo, 1993: Komedia małżeńska, 1994: Dama kameliowa, Szczur, 1995: Matki, żony i kochanki, Pestka, 1996: Ekstradycja 2, Wirus, 1997: Kiler, Sława i chwała, 1998: Ekstradycja 3, Siedlisko, Złoto dezerterów, 1999: Kiler-ów 2-óch, Od czasu do czasu, 2000: Świąteczna przygoda, 2001: Miasteczko, Pieniądze to nie wszystko, 2003: Superprodukcja, Na dobre i na złe, 2006: Bezmiar sprawiedliwości, Oficerowie, Samotność w sieci, 2007: Katyń, 2008: Czas honoru, Lejdis, Skorumpowani, 2009: Popiełuszko, Sprawiedliwi, Tatarak, 2010: Tajemnica Westerplatte, 2011: Układ warszawski, 2012: Przepis na życie, 2013: Ambassada, 2014: Bogowie, 2015: Droga do Rzymu, Obce niebo, Cesta do Rima, 2018: Diagnoza, Młody Piłsudski.
Wielokrotnie odznaczany i nagradzany m.in.: Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (2001), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1988), Złoty Krzyż Zasługi (1997), Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2005), Odznaka Zasłużony Działacz Kultury (1977), Nagroda Ministra Kultury i Sztuki II stopnia za wybitne kreacje aktorskie (1989), Nagroda im. Aleksandra Zelwerowicz – przyznawana przez redakcję miesięcznika „Teatr” – za sezon 1993/1994, Super Wiktor (1999), Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego za osiągnięcia aktorskie i reżyserskie oraz konsekwentne budowanie modelu Teatru Narodowego (20080, Nagroda im. Cypriana Kamila Norwida za reżyserię dramatu Udręka życia w Teatrze Narodowym w Warszawie (2012), Nagroda im. Cypriana Kamila Norwida w kategorii: Teatr (2012), Nagroda Gustaw za szczególne zasługi dla środowiska teatralnego (2014), Ikona Polskiego Kina za całokształt twórczości artystycznej przyznana w Kołobrzegu podczas Suspense Film Festival (2018).
Pierwszy raz spotkałem Jana Englerta 14 listopada 1989 r. w Nowym Jorku, kiedy przyleciał ze spektaklem „Dziadów” Adama Mickiewicza. Było to, tak ciekawe przedstawienie i artystyczne wydarzenie w Nowym Jorku, że postanowiliśmy porozmawiać o tym, w nowojorskiej redakcji KARIERY, rozmowę załączam poniżej.
Po latach 14 lipca 2016 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie, umówiłem się na sesję z Janem Englertem, powstały bardzo osobiste zdjęcia. Nie bez znaczenia oczywiście jest, że osoba, którą się fotografuje, wie co jest ważne na zdjęciu…
Czesław Czapliński – Chałtura dla Polonusów – nowojorski magazyn KARIERA styczeń 1990:
W listopadzie ub. roku (1989) gościła w USA grupa polskich aktorów, która w kilku miastach amerykańskich wystąpiła ze spektaklem „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Gustawa Holoubka. Rolę Gustawa-Konrada kreował Jan Englert, aktor warszawskiego Teatru Polskiego, a jednocześnie Jego Magnificencja, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Skorzystaliśmy z obecności pana Jana Englerta w Nowym Jorku i zaprosiliśmy go do wzięcia udziału w dyskusji redakcyjnej na temat poziomu produkcji artystycznych przywożonych z Polski do USA, z myślą o polonijnej publiczności. Ze strony „Kariery” w dyskusji uczestniczyli: Czesław Czapliński, Marian Lewandowski i Izabella Skarżyńska.
—Czapliński: Wczoraj obejrzałem wasze przedstawienie na Manhattanie i przyznam, że zaskoczony byłem tak wysoką frekwencją. Przez lata do Ameryki przyjeżdżały rozmaite grupy i grupki, przeważnie firmowane przez „Pagart”, które prezentowały poziom, delikatnie mówiąc, dużo poniżej średniej. Były to przeważnie składanki estradowe, a wykonywali je ludzie, o których, bywało, mało kto słyszał w Polsce. Sporadycznie zdarzały się programy ambitniejsze. I nagle „Dziady” i tłum ludzi, wspaniały odbiór, gorące brawa. Czy to podniesienie poprzeczki ma jakiś głębszy powód?
—Englert: Mogę mówić tylko za siebie i za spektakl, w którym uczestniczę; chociaż mam świadomość, kto i z czym przyjeżdżał przez lata do Ameryki. Myślę, że winę za to ponosi wykreowanie stereotypu jakiegoś przeciętnego widza polonijnego, utrwalone niestety, przez amerykańskich menedżerów. Mianowicie — widz polonijny to miał być odbiorca trzeciej, a może nawet czwartej klasy, któremu trzeba było dać coś śmiesznego, coś ludowego i coś ckliwego, niekoniecznie w najlepszym wykonaniu. Ani ja, ani koledzy występujący ze mną w „Dziadach” nie podjęlibyśmy się takiego kontraktu, nawet gdyby był on bardzo dobrze płatny. Nikt nam zresztą takich wyjazdów nie proponował.
—Lewandowski: Nie ukrywajmy jednak, że polscy wykonawcy przyjeżdżali do Ameryki głównie po dolary.
—Englert: I nadal przyjeżdżają. „Dziady” też nie są grane honorowo. Pytanie tylko, za co, za jaką pracę się te dolary dostaje. Na wylazdach zagranicznych zarabiali nieźle ludzie z „Pagartu” i im było bardzo wygodnie mieć takich stałych chałturników, którzy zgadzali się na stosunkowo niskie gaże.
—Czapliński:…i pewnie jeszcze się ze swoimi protektorami z agencji dzielili honorarium.
—Englert: To są praktyki znane i niejako obowiązkowe. Myślę też, że nie bez znaczenia był tu element stosunkowo małego skomplikowania artystycznego i organizacyjnego. Składanka nie wymaga ani dekoracji, ani specjalnych sal, nie pochłania takich pieniędzy jak przygotowanie przedstawienia teatralnego. To miało, ma i mieć będzie znaczenie przy zamawianiu konkretnych imprez w Polsce.
—Lewandowski: Ale przecież w takim „Pagarcie” pracują ludzie, którzy muszą mieć świadomość, do kogo adresują konkretny program. Muszą mieć świadomość, że Polonia amerykańska zmienia się i społecznie i pokoleniowo, że lata osiemdziesiąte są czasem napływu do Stanów ludzi wykształconych, o wyrafinowanych gustach, którzy nie przyjdą na składankę w wykonaniu jakichś półamatorów.
—Englert: Świadomość taka zapewne jest, ale agencja artystyczna pracuje na konkretne zamówienie, bo tylko w ten sposób może zarobić. Jednym z pierwszych przedstawień teatralnych, które wyjechały do Stanów był „Skiz”. Z Łomnickim, Łapickim, Gordon-Górecką i Sołtysik. Objechał ten „Skiz” kilkanaście miast, wszędzie miał publiczność, ale impresario amerykański na tym nie zarobił (podobno) i to (również podobno) zadecydowało, że zamówienia na spektakle teatralne na pewien czas się urwały. Zresztą, ten zauważony przez Państwa sukces „Dziadów” będzie mógł być powtórzony zaledwie 7 razy. Widać organizatorzy nie zdołali zebrać więcej zamówień, mimo że my możemy grać przez prawie trzy tygodnie, bo na tyle wzięliśmy urlopy w naszych teatrach.
—Skarżyńska: Trochę mnie zdziwiło, że nie zaplanowano przedstawień na Brooklynie. Tam na pewno byłaby publiczność.
—Englert: Z naszej strony nic nie stało na przeszkodzie, ale myślę, że kontrahentom naszego kanadyjskiego agenta, pana Kołaczyńskiego (to jeden z tych ludzi, którzy stawiają na ambitny repertuar i dobre nazwiska) zabrakło wyobraźni. A przecież wystarczyło uświadomić sobie, że „Dziady” to Mickiewicz, największa polska klasyka romantyczna, to symbol związany z Polską i historią Polski. Niestety, winę za słaby, a czasem żenująco niski poziom widowisk artystycznych przeznaczonych dla Polonii ponosi również strona amerykańska. Jak w każdym biznesie i tu musi działać zasada: „nasz klient nasz pan”, a nie tylko: „czy mi się to opłaci”.
—Czapliński: To rzeczywiście zastanawiające, że nikt nie wpadł na to proste skojarzenie: „Dziady”, Mickiewicz, emigracja. Przecież to narzuca się samo...
—Lewandowski: A jednak, o czym świadczy zakontraktowanie tylko siedmiu przedstawień, skojarzyło się zaledwie paru osobom. Chociaż może działa tu mechanizm pewnego przyzwyczajenia: przez lata sprowadzaliśmy składanki, publiczność dopisywała, do chodzenia do teatru nikt jej nie nakłaniał, więc nie ma żadnej gwarancji, że ludzie zechcą to oglądać. Lepiej się zaasekurować, bo jak słusznie zauważył pan Englert — to jest biznes i „Podwieczorek przy mikrofonie” jest większym pewniakiem niż Mickiewicz. Czy to jednak ma oznaczać, że publiczność polonijna będzie skazana tylko na składanki?
—Englert: Osobiście nie jestem przeciwny składankom. Sądzę, że również taki program można przygotować na przyzwoitym poziomie. Problem jest w tym, żeby ta publiczność, która kupuje bilety na składankę zechciała pójść również na przedstawienie teatralne czy na dobry kabaret i żeby potrafiła docenić dobre aktorstwo. Bo nie łudźmy się, normalnego przedstawienia teatralnego z dekoracjami, muzyką, statystami itp. nikt nie zakontraktuje. Tournee to zawsze objazd, a objazd ogranicza artystyczne myślenie, które skierowane musi być w takim przypadku na jak najwyższy poziom wykonawczy. Nie bez wpływu jest również miejsce, w którym się występuje. Żeby przedstawienie, nawet takie z konieczności okaleczone, objazdowe, zagrało, musi być sala wyposażona przynajmniej w podstawowy sprzęt elektryczny i akustyczny. A nam zdarzyło się zagrać „Dziady” w sali, w której był tylko j e d e n reflektor! Zagraliśmy, ale ze świadomością, że dajemy publiczności „towar niepełnowartościowy”.
—Skarżyńska: Nawet mimo tak świetnego aktorstwa?
—Englert: Nawet. Scena ma swoje prawa, a światło i dźwięk są integralnymi składnikami przedstawienia.
—Czapliński: Wróćmy jednak do zasadniczego wątku naszej rozmowy: jak długo jeszcze polsko-amerykańscy widzowie zdani będą na chałturę udającą ambitną sztukę?
—Englert: Sądzę, że muszą zostać spełnione dwa warunki: publiczność trzeba uczyć odróżniania ziarna od plewy, a także, co niejako się z tym wiąże, oferować jej coraz więcej ambitnych, na możliwie jak najwyższym poziomie, pozycji teatralnych i estradowych.
—Lewandowski: To, co pan mówi jest słuszne, ale obawiam się, że wiele kontraktów przypomina kupowanie kota w worku i może się zdarzyć, że impresario zakontraktuje w najlepszej wierze kolejny niewypał artystyczny. Zgodzi się pan chyba ze mną, że np. „Kordian” w byle jakim wykonaniu może zrobić więcej złego niż przynieść pożytku.
—Englert: Oczywiście, ale przecież agent czy impresario to powinni być ludzie fachowi i przynajmniej jakie takie pojęcie o rynku, na którym robią interesy powinni mieć...
—Czapliński: ...a jego partnerzy na tym rynku powinni przede wszystkim stawiać na poziom i wykonawstwa, i reżyserii, i wszystkich innych składników przedstawienia. Kiedy czytam anons o występie kabaretu „Pod Egidą” to wiem, że spektakl może mi się podobać nieco mniej czy nieco bardziej niż poprzednie, ale niżej poziomu, do którego się przyzwyczaiłem przez lata, nie zejdzie.
—Skarżyńska: „Egida”, Młynarski, „Dudek” to są już hasła, na które publiczność zawsze odpowiada, ale myślę, że dobrze byłoby, gdyby Polacy w Ameryce mogli poznać również jakichś nowych artystów czy zespoły z kraju. I to za tych właśnie „debiutantów” na naszym rynku musi gwarantować strona polska.
—Englert: Musi. I trzeba tego od niej wymagać. Na szczęście „Pagart” utracił już monopol na eksport artystów za granicę. W Polsce powstało wiele nowych, ambitnych agencji, które poszukują kontaktów z impresariami zachodnimi. Może poszerzenie oferty przyczyni się również do podniesienia poziomu. Strona amerykańska natomiast musi zadbać o należyte zorganizowanie tournee artystom, których kontraktuje. Nasze „Dziady” na przykład wystawione będą w Chicago w tym samym dniu, w którym jakiś inny impresario zaplanował występ ansamblu „Genowefy Pigwy”. I jeszcze zadbał, aby całostronicowy anons zespołu ukazał się w „Karierze”. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie mam nic przeciw „Genowefie Pigwie”, ale wydaje mi się, że widzom owszem, należy dać możliwość wyboru, ale jednak taką, która nie będzie zmuszała do dokonywania wyborów drastycznych.
—Czapliński: Reasumując nad zmianą obrazu polskiej kultury eksportowanej do USA pracować muszą obie układające się strony. Polskiej powinno zacząć zależeć na publiczności, która w wielu wypadkach, jeszcze niedawno wypełniała widownię teatrów, salki kabaretów i sale koncertowe w kraju; amerykańskiej natomiast na pozyskiwaniu możliwie jak najlepszych, o ustalonej renomie wykonawców, w tym również nie znanych jeszcze w Stanach Zjednoczonych artystów. Inaczej „ulubieńcy polonijnej publiczności” po raz kolejny wracać będą do Polski po „pełnym sukcesów tournee”, a my nadal będziemy narzekać, że któryś już z rzędu „Wesoły autobus”, który zatrzymał się w Nowym Jorku, Chicago czy Detroit jest pojazdem coraz bardziej zdezelowanym.
Od redakcji: Jan Englert rozpocznie w lutym występy w Kanadzie. I znów z Mickiewiczem. Tym razem będzie to jego własna adaptacja „Pana Tadeusza”; w przedstawieniu wystąpią również: Anna Dymna, Katarzyna Figura, Krzysztof Kolberger i Mariusz Benoit. Tournee po USA przewidziane jest jesienią tego roku.
„..Na koniec opowiem anegdotę o stanie wojennym, ale uprzedzam, że jest prawdziwa, gorzka i przewrotna. Wezwał mnie kiedyś wysoki urzędnik resortu kultury. Straszył, mówił, jakie mają na nas haki, a w końcu zapytał, po co występuję w kościołach. Odpowiedziałem, że wszystko jest takie szare, a tam widzę same uduchowione twarze. A on na to: „Co pan pier…, przecież połowa to nasi!...” — Jan Englert.
PORTRAIT with HISTORY Jan Englert
“… The actor is more and more a jester than a prophet today. I try to defend what is the most wonderful in this profession - the ability to influence others, their souls, thoughts and feelings, even for a moment. I'd rather rule over the audience than have them rule over me… ”- Jan Englert.
Jan Aleksander Englert (born May 11, 1943 in Warsaw) - theater and film actor, theater and film director, professor of theater arts.
A graduate of the Acting Department of the State Higher Theater School Aleksandra Zelwerowicz in Warsaw (1964). He made his debut on the big screen as the connector Zefir in Andrzej Wajda's film Kanał (1956).
Actor of Warsaw theaters: Polski (1964–1969, 1981–1994), Współczesny (1969–1981), National Theater (since 1997), and since 2003 the artistic director of this stage. He played in performances by Erwin Axer (Leon in the Mother; Banco in Macbeta Ionesco, 1972; First in November Brylla, 1975), Jerzy Kreczmar (Mesa in Claudel's Intersection Point, 1973; Gustaw in Mickiewicz's Dziady Kowieńskich, 1978), Kazimierz Dejmek (Konrad in Wyzwolenie, 1982; The Young Man in Wyspiański's Wedding, 1984; in the plays by Mrożek: the title role in Vatzlava, 1982, Nieud w Letnym Dzień, 1984, Moris in Contract; Bartodziej in Portrait, 1987; also Chlestakow in Gogol's Inspector, 1989), Andrzej Łapicki (Gustaw in Fredro's Maiden Vows, 1984), Tadeusz Minec (Henryk in Gombrowicz's Wedding, 1991), Maciej Prus (title role in Ryszard III Shakespeare, 1993), Paweł Passini (Hamlet 44), Grzegorz Jarzyna (THEOREMAT according to Pasolini, 2009).
“… When a person climbs slowly [the ladder], success tastes better. Such arduous climbing has the advantage that when a man in the middle of the road becomes out of breath, it is easier to stop and not fall, than going up three steps… ”- Jan Englert.
He directed, among others The Mother, the Nameless work of Witkacy and Kordian Słowacki; Fredro's maiden vows, Levin's The Torment of Life; in Television Theater: Seagull and Ivanov Chekhov, Month in the village of Turgenev, Dziady Mickiewicza, Beatryks Cenci Słowacki. He played, among others in the films of Andrzej Wajda (Kanał, Katyn, Tatarak), Kazimierz Kutz (Salt of the Black Earth, Pearl in the Crown), Janusz Zaorski (Baryton), Filip Bajon (Magnate), as well as in the series by Janusz Morgerstern (Kolumbowie, Polskie Droga), Jerzy Antczak (Noce i dnie), Jan Łomnicki (Home). Professor of the Warsaw Theater Academy Aleksander Zelwerowicz (formerly the State Higher School of Theater). He was the dean of the Acting Department (1981–1987) and rector (1987–1993, 1996–2002). During his term in office, the Collegium Nobilium School Theater was rebuilt and the International Festival of Theater Schools was established. In 2001 he was awarded the title of honorary professor of the Russian Academy of Theater Arts in Moscow. In the years 1992–1993 he was a member of the Culture Council at the President of the Republic of Poland. In 1989 he was awarded the title of professor. Currently he is a lecturer at the Theater Academy in Warsaw. Since 2003, he has also been the artistic director of the National Theater in Warsaw. He is the brother of the theater director and actor Maciej Englert. He is married twice: to his first wife, Barbara Sołtysik, has three children, son Tomasz and two daughters, Katarzyna and Małgorzata, while with his second wife, Beata Ścibakówna, they have a daughter, Helena (born in 2000).
As an actor, he played in films, including: 1956: Kanał, 1965: The Underground Front, 1967: The Cyrograph of Maturity, 1968: The Stakes Greater Than Life, 1969: Liberation, Salt of the Black Earth, 1970: The Nuremberg Epilogue, The Columbuses, 1971: The Pearl in koronie, 1972: Slip, 1973: Awards and decorations, 1974: Two close strangers, S, O, S., 1975: Doctor Judym, Souls Lost, Nights and Days, 1976: Polish Roads, 1977: Action under the Arsenal, Lalka , 1978: The Połaniecki family, 1979: Justyna, 1980: Less sky, Hidden in the sun, Home, 1981: The longest war in modern Europe, 1981: The Window, 1982: Ivy, 1983: Soból and Panna, The Internal State, 1984: 5 days from of the life of a retired person, 1986: Magnat, Zmiennicy, 1987: The River of Lies, 1988: Football Poker, 1989: Modrzejewska, 1992: Wielka wsypa, White Marriage, 1993: Marriage Comedy, 1994: The Camellias, Rat, 1995: Mothers, Wives and Mistresses , Pestka, 1996: Extradition 2, Wirus, 1997: Kiler, Sława i glła, 1998: Extradition 3, Siedlisko, Gold of deserters, 1999: Kiler-s 2, From the time by the time, 2000: Christmas adventure, 2001: The Town, Money is not everything, 2003: Superproduction, For good and for bad, 2006: The vastness of justice, Officers, Loneliness in the network, 2007: Katyń, 2008: Czas honoru, Lejdis, Corrupted , 2009: Popiełuszko, Righteous, Tatarak, 2010: The Westerplatte Secret, 2011: The Warsaw Pact, 2012: Recipe for Life, 2013: Ambassada, 2014: Gods, 2015: Road to Rome, Stranger Heaven, Cesta do Rima, 2018: Diagnosis, Young Piłsudski.
Repeatedly decorated and awarded, among others: Commander's Cross of the Order of Polonia Restituta (2001), Knight's Cross of the Order of Polonia Restituta (1988), Gold Cross of Merit (1997), Gold Medal "For Merit to Culture Gloria Artis" (2005), Badge of Merit for Culture Activist (1977), 2nd degree Award of the Minister of Culture and Art for outstanding acting creations (1989), Aleksandra Zelwerowicz - awarded by the editors of the monthly "Teatr" - for the 1993/1994 season, Super Wiktor (1999), Tadeusz Boy-Żeleński for acting and directing achievements and consistent building of the model of the National Theater (20080, Cyprian Kamil Norwid Award for directing the drama The Torment of Life at the National Theater in Warsaw (2012), Cyprian Kamil Norwid Award in the Theater category (2012) ), Gustaw Award for special services to the theater community (2014), Icon of Polish Cinema for lifetime artistic work, awarded in Kołobrzeg during the Suspense Film Festival (2018).
I met Jan Englert for the first time on November 14, 1989 in New York, when he came with Adam Mickiewicz's "Dziady". It was such an interesting performance and artistic event in New York that we decided to talk about it in the New York editorial office of CAREER, the conversation is attached below.
After July 14, 2016 at the National Theater in Warsaw, I arranged a session with Jan Englert, very personal photos were taken. Of course, it is not without significance that the person being photographed knows what is important in the photo ...
Czesław Czapliński - Chałtura for Poles - New York KARIERA magazine January 1990:
In November last year (1989), a group of Polish actors visited the USA and performed in several American cities with Adam Mickiewicz's Dziady, directed by Gustaw Holoubek. The role of Gustaw-Konrad was played by Jan Englert, an actor of the Polish Theater in Warsaw, and at the same time His Magnificence, rector of the State Higher Theater School. We took advantage of the presence of Mr. Jan Englert in New York and invited him to take part in the editorial discussion on the level of artistic productions imported from Poland to the USA, with the Polish audience in mind. On the part of "Kariera", Czesław Czapliński, Marian Lewandowski and Izabella Skarżyńska participated in the discussion.
—Czapliński: Yesterday I saw your show in Manhattan and I must admit that I was surprised by such a high attendance. Over the years, various groups and groups came to America, mostly branded by "Pagart", which presented a level, to put it mildly, well below the average. They were mostly stage compilations, and they were performed by people whom hardly anyone had heard about in Poland. More ambitious programs were made sporadically. And suddenly Dziady and a crowd of people, great reception, warm applause. Does this raising the bar have any deeper reason?
—Englert: I can only speak for myself and for the performance in which I participate; although I am aware of who and with what came to America over the years. I think that it is to blame for the creation of a stereotype of an average Polish viewer, unfortunately perpetuated by American managers. Namely - the viewer of the Polish diaspora was supposed to be a third or even fourth grade audience, who had to be given something funny, something folk and something sloppy, not necessarily the best performance. Neither I nor my colleagues who appeared with me in Dziady would have accepted such a contract, even if it were well paid. Besides, no one suggested such trips to us.
—Lewandowski: Let's not hide, however, that Polish performers came to America mainly for dollars.
—Englert: And they're still coming. Dziady is also not played honorably. The only question is, what for what work you get these dollars for. People from "Pagart" earned good money on departures abroad and it was very convenient for them to have such regular workers who agreed to relatively low wages.
—Czapliński:… and they probably shared their fees with their protectors from the agency. —Englert: These are known and somewhat compulsory practices. I also think that the element of relatively small artistic and organizational complexity was not without significance. The compilation does not require decorations or special rooms, and does not consume such money as preparing a theater performance. It had, has and will be important when ordering specific events in Poland.
—Lewandowski: But there are people working in this "Pagarta" who must be aware of who they are addressing a specific program to. They must be aware that the Polish diaspora in America is changing both socially and generically, that the 1980s are a time of an influx of educated people with sophisticated tastes to the United States, who will not come to the compilation performed by some semi-amateurs.
—Englert: There is probably such awareness, but an artistic agency works on a specific order, because only in this way can it earn. One of the first theater productions to go to the States was "Skiz". With Łomnicki, Łapicki, Gordon-Górecka and Sołtysik. He toured a dozen or so towns in this “Skiz”, he had an audience everywhere, but the American impresario did not make any money (supposedly) and this (also supposedly) meant that the orders for theatrical performances were cut off for some time. Anyway, this success of Dziady, noticed by you, can be repeated only 7 times. Apparently, the organizers did not manage to collect more orders, even though we can play for almost three weeks, because we took so many holidays in our theaters.
—Skarżyńska: I was a bit surprised that there were no performances scheduled in Brooklyn. The audience would definitely be there.
—Englert: On our part, nothing stood in the way, but I think that the contractors of our Canadian agent, Mr. Kołaczyński (he is one of those people who bet on an ambitious repertoire and good names) lacked imagination. And yet it was enough to realize that "Dziady" is Mickiewicz, the greatest Polish romantic classic, is a symbol associated with Poland and the history of Poland. Unfortunately, the American side is also to blame for the weak and sometimes embarrassingly low level of artistic performances intended for the Polish diaspora. As in any business, the principle "our client is our master" must operate, not only "will it be profitable for me".
—Czapliński: But let's go back to the main thread of our conversation: how long will Polish-American viewers be left on a chore pretending to be an ambitious play?
—Englert: I think that two conditions must be met: the audience must be taught to distinguish grain from chaff and, in a way, to offer them more and more ambitious, at the highest possible level, theater and stage items.
—Lewandowski: What you are saying is correct, but I am afraid that many contracts are like buying a pig in a poke and it may happen that the impresario will contract another artistic misfire in the best faith. You will probably agree with me that, for example, "Kordian" in whatever performance can do more harm than bring good.
—Englert: Of course, but an agent or impresario should be professional people, and at least what kind of idea about the market in which they do business should they have ...
—Czapliński: ... and his partners on this market should primarily focus on the level of performance and direction, and all other elements of the performance. When I read the announcement about the performance of the "Pod Egidą" cabaret, I know that I may like the show a little more or less than the previous ones, but it will not go down to the level I have gotten used to over the years.
—Skarżyńska: "Egida", Młynarski, "Dudek" are the slogans to which the audience always responds, but I think it would be good if Poles in America could also meet some new artists or bands from the country. And it is for these "debutants" on our market that the Polish side must guarantee.
—Englert: Must. And this must be expected of her. Fortunately, Pagart has already lost its monopoly on exporting artists abroad. In Poland, many new, ambitious agencies have been established that are looking for contacts with Western impresaria. Maybe expanding the offer will also help to raise the level. The American side, on the other hand, must ensure proper organization of the tour of the artists it contracts. For example, our Dziady will be staged in Chicago on the same day that some other impresario has planned the performance of the ensemble Genowefa Pigwy. And he made sure that the band's full-page announcement appeared in the "Career". Please don't get me wrong. I have nothing against "Genowefa Pigwa", but it seems to me that viewers should be given a choice, but one that will not force them to make drastic choices.
—Czapliński: To sum up, both parties must work on changing the image of Polish culture exported to the USA. Poland should start to care about the audience, which in many cases, until recently, filled the auditorium of theaters, cabaret halls and concert halls in the country; on the other hand, to obtain the best possible, renowned performers, including artists not yet known in the United States. Otherwise, the "favorites of the Polish audience" will once again return to Poland after "a successful tour", and we will continue to complain that one of the "Happy Bus" that has stopped in New York, Chicago or Detroit is a vehicle more and more dilapidated. Editor's Note: Jan Englert will be touring Canada in February. And again with Mickiewicz. This time it will be his own adaptation of "Pan Tadeusz"; the performance will also feature: Anna Dymna, Katarzyna Figura, Krzysztof Kolberger and Mariusz Benoit. The US tour is scheduled for this fall.
“.. Finally, I will tell you an anecdote about martial law, but I warn you that it is true, bitter and perverse. I was once called by a high official of the Ministry of Culture. He scared us, told me what hooks they had on us, and finally asked why I was performing in churches. I replied that everything is so gray, and there I see only soulful faces. And he replied: "What the fuck ..., after all, half are ours! ..." - Jan Englert.
Comments