„Nauka jest czymś wspaniałym. Dzięki mądrości istnieje ten świat. Ucz się, zdobywaj mądrość. Od was, młodych, zależy przyszłość Polski.” — James Michener z książki „Polska”.
13 września 1983 r. w Wydawnictwie Random House w Nowym Jorku, spotkałem bestsellerowego pisarza Jamesa A. Michenera, gdy ukazała się jego książka „Poland”. Wiedziałem, że duży wpływ na powstanie tej książki miał milioner Edward Piszek, którego znałem, a który swoim samolotem kilka razy zawiózł Michnera do Polski, spotkał z papieżem JPII i dzięki temu wyszła książka.
W czasie spotkania namówiłem Michenera na serię portretów, on podpisał mi jeszcze ciepłą książkę. Kiedy wysłałem mu kilka portretów wówczas zrobionych, napisał mi list z niesamowitą recenzją: “…Fotografia zrobiona przez Pana, z rękoma pod brodą, jest jedną z najlepszych, jaką dotychczas zrobiono, gdyż daje do zrozumienia, że obiektem jest człowiek, który wiele rozmyśla o swojej pracy i ruchach jego bohaterów w ich środowisku. Byłbym zadowolony, gdyby to było główną fotograficzną wypowiedzią o mnie i mojej pracy…”. Po tym, moje zdjęcia Michenera zaczęły się ukazywać w książkach, pisamach…
A trzeba wiedzieć kim był James A. Michener (ur.3 II 1907 r. w Doylestown – zm. 16 X 1997 w Austin), znany nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na świecie, gdyż jego książki tłumaczone były na wiele języków.
Jako małe dziecko niewiadomego pochodzenia został przygarnięty przez Mabel Michener, która dała mu nazwisko. Oprócz niego wychowała jeszcze dwanaścioro innych bezdomnych dzieci.
Już jako czternastolatek przeczytał wszystkie dzieła Balzaka. Podróżował po Ameryce autostopem. Obok pisarstwa właśnie podróże stały się jego pasją; właściwie trudno byłoby dziś wymienić kraj, w którym nie był.
Studiował dzięki stypendiom, które otrzymywał za dobre Wyniki w nauce. Ukończył Swarthmore College w Pensylwanii i University of Northern Colorado. Potem wyjechał do Szkocji ukończył University of St. Andrews. Po powrocie z Europy wykładał w Harwardzie i rozpoczął pracę jako redaktor w wydawnictwie Macmillan.
W 1944 roku wstąpił do marynarki wojennej i został wysłany na południowy Pacyfik, gdzie w wolnych chwilach pisał swoje pierwsze opowiadania.
Wydawnictwo Macmillan wydał w 1947 roku pierwszą książkę Michenera „Tales of the South Pacific”; poświęconą żołnierzom amerykańskim stacjonującym w tym rejonie świata w czasie wojny.
Wkrótce ukazały się następne: „The Fires of Spring” (autobiograficzna powieść przedstawiająca historię małego chłopca z Pensylwanii), „Return to Paradise”, „The Bridges at Toko-Ri”. Po książce „Sayonara”, która wyszła w 1954 roku, pisarz skupił się głównie na, tematyce historycznej, związanej z jego podróżami. Następnie ukazały się „The Bridge at Andau”, „Hawaii” (historyczna powieść, dająca panoramiczny zarys przeszłości i teraźniejszości wyspy), „Caravans”, „The Source”, „The Drifter”, „Centennial”, „Chesapeake”, „The Covenant”, „Space” i ostatnia — „Poland”. Nie jest to jeszcze pełna lista książek. Oprócz powieści historycznych Michener napisał wiele książek naukowych.
Udzielał się w wielu komisjach rządowych; Partia Demokratyczna próbowała namówić go na karierę polityczną.
Wiele powieści Michenera doczekało się adaptacji filmowych i telewizyjnych. Na podstawie powieści „Sayonara” nakręcono w 1957 film pod takim samym tytułem, nagrodzony rok później czterema Oscarami, gdzie główną rolę grał Marlon Brando. Ogromny sukces przyniósł mu spektakl oparty na książce o południowym pacyfiku. Przedstawienie szło na Broadwayu przez pięć lat.
Za swoją twórczość otrzymał liczne stopnie naukowe i tytuły honorowe wielu uniwersytetów oraz nagrody: „Pulitzer Prize”(1948), „Einstein Award” (1967), „National Medal of Fridom” (1977).
Po niezwykle udanej sesji zdjęciowej, Michener dał się namówić wywiad. Na umówione spostkanie przyszedł punktualnie. Towarzyszyła mu żona – Japonka Mari Yoriko Dabusawa. Intensywne życie, podróże, studia nad nowymi książkami, powodują, że Michener jest właściwie osobą niedostępną. Dlatego też uważam, że kilka pytań, które miałem możliwość zadać autorowi ostatniego bestsellera „Poland”, przybliży wielu sylwetkę tego nieprzeciętnego człowieka i skłoni do przeczytania książki, która doczekała się już wielu krytycznych ocen.
—Dlaczeo Polska – zaczęłem?
—Polska jest bardzo interesującym krajem położonym między Rosją a Niemcami. Właśnie to położenie geopolityczne jest niesłychanie ważne dla Europy i świata. Znany z historii imperializm rosyjski i niemiecki ciągle ścierały się na ziemiach polskich; była również w przeszłości Polska ostatnią ostoją chroniącą Europę. Wreszcie niesłychanie bogata i barwna historia stawia Polskę na jednym z najbardziej uprzywilejowanych miejsc w Europie.
—Kiedy był pan po raz pierwszy w Polsce?
—Pierwszy raz pojechałem do Polski w 1972 roku, od tego czasu byłem w sumie dwanaście razy. Odwiedziłem nieomal każdy zakątek – mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że znam Polskę jak niewielu Amerykanów. Oprócz miejsc poznawałem ciekawych ludzi: pisarzy, malarzy, muzyków, aktorów. Szczególnie dużo czasu spędziłem w Warszawie, Krakowie, Zamościu, Łańcucie. Bardzo ważny był również okres, w którym odwiedzałem Polskę – czas bardzo głębokich przemian.
—Czym jest Polska dla przeciętnego Amerykanina?
—Muszę stwierdzić z przykrością, że przeciętny Amerykanin niewiele wie o Polsce, może w ostatnim czasie więcej, ale jest to wiedza fragmentaryczna i nie uporządkowana. Mam nadzieję, że moja książka przynajmniej w części wypełni tę lukę.
—W jednym z wywiadów wspominał pan, że poznał pan papieża Jana Pawła II – kiedy i w jakich okolicznościach to nastąpiło?
—Kiedy byłem w Krakowie, w 1972 roku, chciałem spotkać wysokiego rangą dygnitarza katolickiego, który mówiłby po angielsku, i właśnie wtedy przedstawiona mi Karola Wojtyłę. Wówczas kardynała. Spotkaliśmy się kilkakrotnie w ogrodzie pałacu episkopatu. Następnie widziałem się z nim wielokrotnie w Wartkanie, kiedy już został wybrany papieżem, czego – muszę się przyznać – w ogóle się nie spodziewałem.
—Jakie wrażenie zrobił na panu papież?
—Jest to człowiek, którego szalenie lubię. Rozmowa z nim jest dużą przyjemnością, opowiada ciekawe i często wesołe historie. Amerykanom przysparza trochę kłopotu. Z jednej strony jest bardzo konserwatywny w swojej polityce religijnej, a z drugiej bardzo liberalny w polityce socjalnej.
Mnie osobiście wydaje się, że jest pewna logika tych dwóch przeciwstawnych postaw. Kościołowi katolickiemu niwątpliwie przysparza dużo dobrego, jednocząc ludzi na świecie swymi pielgrzymskimi podróżami, przechodząc do historii świata jako nieprzeciętna postać. Jest stosunkowo młody, więc mam nadzieję, że jeśli mu zdrowie dopisze, to pełnił będzie tę funkję jeszcze przez wiele lat.
—Co miało bezpośredni wpływ na to, że został pan pisarzem?
—W czasie wojny, przeżywając niesamowite wydarzenia, zaczęłem odczuwać chęć zarejestrowania tego, najpierw dla siebie, a potem dla innych, a że robiłem to nie gorzej niż inni, więc zaczęłem pisać.
—Do moich ideałów pisarskich zaliczam H.Jamesa, Flauberta i Turgieniewa, których nigdy nie chciałem naśladować; i Thackeraya, Balzaka, Tołstoja, Butlera, których próbowałem naśladować. Prawie wyłącznie wychowałem się na literaturze europejskiej, nie amerykańskiej.
—Ostatnich kilka pana książek miało kilkumilionowe nakłady. Jak pan ocenia, ilu ma pan czytelników w Ameryce?
—Biorąc po uwagę raporty ze sprzedaży książek, trzeba szacować, że przynajmniej co dziesiąty mieszkaniec Ameryki czytał moje książki.
—Krytycy literatury mają do dziś trudności z zaklasyfikowaniem pana pisarstwa do jakiegoś nurtu literackiego. Niektórzy łączą je z powieściopisarstwem historycznym.
—Nie jest to ytafne określenie określenie tego, co piszę, gdyż w moich książkach staram się dać możliwie szeroką prespektywę. W większości przedstawiam też wątki współczesne.
—Jest pan uważany za zawodowego wróżbitę – co według pana zdarzy się w Polsce i Europie w przyszłości
—Tak, rzeczywiście przepowiadałem kiedyś przyszłość z kart, systemem, którego nauczyłem się w Egipcie. Ale była to zawsze tylko zabawa nie oparta na naukowych przesłankach. Wydaje mi się jednak, że pisarze są w jakiś sposób przepowiadaczami przyszłości. Osobiście bardzo dużo zastanawiałem się nad przyszłością Polski; nie mogę jednak tak jak niektórzy Amerykanie uwierzyć w to, że Polska będzie bezpośrednio walczyła z Rosją. Byłoby to samobójstwo i głupota; z drugiej zaś strony, nie mogę uwierzyć, aby Polska nie sprzeciwiła się wielu sprawom, które narzuca jej Rosja. Uważam, że będzie pewnego rodzaju równowaga, tzn. że w Polsce będzie lepiej niż w Czechosłowacji, o wiele lepiej niż w Bułgarii, prawie tak samo jak w Rumunii; jeśli chodzi o Węgry to nie wiem. Węgry postanowiły iść drogą ugody z Rosją; wątpię, aby zrobiła to Polska. Polska w odróżnieniu od Litwy, Łotwy i Estonii utrzyma swoją odrębność narodową mimo prób wynarodowienia jej. Nie przewiduję żadnego rozbioru, aczkolwiek z Rosją i Niemcami wszystko - jest możliwe. Już kiedyś to robili. Generalnie widzę powrót do ustabilizowanego życia.
—Nad czym pracuje pan obecnie?
—Przygotowuję następne książki. Myślę, że pierwsza ukaże się powieść o Teksasie.
Już po śmierci Michenera, odwiedziłem niezwykłe The Michener Art Museum w Doylestown w stanie Pennsylvania, nieopodal tzw. Amerykańskiej Częstochowy, gdzie jest cmentarz żołnierzy Armii Andersa, z pomnikiem Andrzeja Pityńskiego. Muszę powiedzieć, że to niesamowite wrażenie, kiedy wchodzi się do muzeum kogoś, kogo już nie ma, a znało się go. Wszystko, co było do tej pory, nabiera zupełnie innej wagi.
Comments