top of page
Szukaj

PORTRET z HISTORIĄ Andrzej Guzowski

Zdjęcie autora: Czesław CzaplińskiCzesław Czapliński

      „…Od samego początku mago przyjazdu do USA w 1979 r. dużo podróżowałem, m.in. do Kalifornii, w tym do Los Angeles i San Francisco, gdzie mieszkał mój przyjaciel Andrzej Pawlikowski - https://www.czczaplinski.com/post/portret-z-historią-andrzej-s-pawlikowski  -, który wysłał mi zaproszenie do USA. Ponad czterdzieści lat temu (VIII 1982), fotografowałem i robiłem rozmowy z wielona ważnymi osobami tam mieszkającymi, w tym, z Andrzejem Guzowskim…” – Czesław Czapliński.

 

„NOWY DZIENNIK – tygodniowy dodatek kulturalny PRZEGLĄD POLSKI” – 30 XII 1982 – 5 I 1983 – Czesław Czapliński - „Z łodzi podwodnej do dyplomacji amerykańskiej”.

Andrzej Guzowski (1917 – 1999) tuż przed wybuchem II wojny światowej ukończył Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. Jako świeżo upieczony oficer znalazł się na jednym z trzech polskich kontrtorpedowców (niszczycieli), które otrzymały rozkaz udania się do Wielkiej Brytanii.  Wspomina: „…Byłem na pokładzie „Błyskawicy”, która wraz z „Gromem” i „Burzą” otrzymały 30 sierpnia 1939 rozkaz wyjścia w morze i dopiero tam mogliśmy otworzyć zalakowane koperty z poleceniem przedarcia się do Anglii. Wojna zaskoczyła nas już po przejściu cieśnin duńskich, przy wyjściu na Morze Północne, gdzie byliśmy dość ostrożnie atakowani przez niemieckie samoloty. Miały one duży respekt dla naszej artylerii przeciwlotniczej – w skład której wchodziły dobre działka 40 mm boforsa, I na tych okrętach zaczęliśmy naszą współpracę z marynarką brytyjską. Nieomal natychmiast po przybyciu do Anglii udaliśmy się na „Błyskawicy” jako samotna eskorta dużego statku ze sprzętem i amunicjąl na Morze Czarne do Konstancji w Rumunii, która związana była z Polską umową na dostarczanie sprzętu i pomocy. Jednak 17 września, kiedy z całym transportem weszliśmy do Gibraltaru, przyszła wiadomość, że bolszewicka armia przekroczyła wschodnią granicę Polski, więc transport poszedł na Bliski Wschód…”.

Z „Błyskawicy" A. Guzowski przeszedł na budowane w Anglii ścigacze – zamówione jeszcze przed wojną – i pływał na nich cały rok 1940 na kanale La Manche. W 1941 roku był oficerem torpedowym na okręcie podwodnym "Jastrząb” Bohdan Pawłowicz w książce Krew na oceanie pisze o mało znanym epizodzie, w którym brał udział Guzowski: „…-

Zdrawstwujtie: Milcząco odsalutowaliśmy. Spoza szerokich barów Moskala wysunęła się smukła sylwetka brytyjskiego lieutenant commander, a zaraz za mm czerwonoruda broda osobnika w dość niedbałym, półcywilnym ubraniu i w czapce polskiego oficera marynarki.

– Wszelki duch Pana Boga chwali – zawołał Z.D.O. – przecież to nasz porucznik marynarki Andrzej Guzowski z „Jastrzębia”. Co pan tu robi? Białe młode zęby błysnęły wśród gęstej rudej brody.

– Zatopili nas.                                   

–Kto?

–Swoi. Brytyjska korweta i norweski kontrtorpedowiec. Przez pomyłkę. Zginęło pięciu. Rannych jest sześciu. W tym brytyjski łącznikowy. Wszyscy czekamy w Murmańsku... na was. Kapitan marynarki Romanowski przysyła mnie z pozdrowieniami.

–Chodźmy do dowódcy.

–Łódki mi nie żal. Stary grat z amerykańskiego „Lease and Lend Billu”. Ale chłopców szkoda…”.

Poprosiłem Andrzeja Guzowskiego o dokładniejsze wyjaśnienie tej sprawy. Oto co powiedział: "Okręt podwodny „Jastrząb” otrzymaliśmy od Amerykanów w 1941 roku, osłanialiśmy konwoje alianckie idące do Murmańska. Na północ od Przylądka Norweskiego, na szerokości geograficznej bodaj 73, doszło do tragedii. Nasz okręt został uszkodzony w czasie złej pogody; miał przestarzałe urządzenia podsłuchowe, gdyż był budowany jeszcze według programu z I wojny światowej. Zostaliśmy zaatakowani przez okręty eskorty alianckiej i mimo naszych rozpaczliwych sygnałów rozpoznawczych norweski kontrtorpedowiec i brytyjska korweta kilkoma celnymi seriami bomb głębinowych rozwaliły nam kadłub. Zaczęliśmy tonąc. Na sprężonym powietrzu okręt się wynurzył na powierzchnię. Zginęło kilka osób. Jako jedyny oficer nie byłem ranny. Kiedy okręt jeszcze się kołysał na powierzchni, a ja ewakuowałem rannych, okazało się, że byłem krótkotrwałym dowódcą tonącego okrętu, W czasie akcji ratunkowej odmroziłem sobie ręce – potem ci sami, którzy nas zatopili, ratowali nas i odtransportowali do Murmańska, gdzie czekaliśmy pięć tygodni, aż przyszedł kolejny konwój, w którego eskorcie był polski niszczyciel ”Garland”. Poniósł on ciężkie straty w osłonie tego konwoju. Bomby, które padły blisko „Garlanda”, zdziesiątkowały załogę (zginęlo 40 osób) i właśnie nami uzupełniono załogę.

 Popłynęliśmy do Anglii, gdzie przeszliśmy na nowoczesny okręt podwodny „Dzik”, który dostaliśmy od Brytyjczyków; byłem tam zastępcą dowódcy w całej kampanii na Morzu Sródziemnym…”.

W czasie wojny w 1943 roku, operując na Morzu Sródziemnym, podczas pobytu na Malcie, Andrzej Guzowski poznał swoją przyszłą żonę, piamstkę, absolwentkę Królewskiego Konserwatorium w Londynie. W marcu 1945 roku w messie oficerskiej okrętu podwodnego "Sokół” odbyły się chrzciny ich córki – Krysi, której ojcem chrzestnym został komandor B. Romanowski. Podczas tego niecodziennego obrządku na statku podwodnym kapelan marynarki wojennej użył dzwonu okrętowego jako chrzcielnicy.

Podczas II wojny światowej Andrzej Guzowski odbył około 30 bojowych patroli na okrętach podwodnych – był na „Błyskawicy” w okresie lądowania aliantów we Francji; w kampanii na Morzu Sródziemnym, zatopił wiele jednostek nieprzyjacielskich.

Po zakończeniu wojny i zdaniu okrętów został dowódcą załóg z polskich okrętów podwodnych w brytyjskiej bazie Portsmouth, skąd przeszedł do brytyjskiej marynarki handlowej.

W 1948 roku przyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie najpierw krótko pracował w Nowym Jorku w Rozgłośni Polskiej RWE jako redaktor wiadomości i tłumacz, a potem przez 11 lat w Głosie Ameryki w Waszyngtonie. W 1962 roku przeszedł do amerykańskiej służby zagranicznej: był między innymi attaché prasowym ambasady amerykańskiej w Paryżu i w Vientiane w Laosie.

Obecnie przeszedł na emeryturę, jest wiceprezesem KPA na północną Kalifornię, gdzie prowadzi polski program radiowy „Polska Godzina Kulturalna”.

„Program jest przeznaczony dla Polonii w rejonie San Francisco, początkowo, jak sama nazwa wskazuje, planowaliśmy, aby był on poświęcony sprawom kultury w szerokim tego słowa znaczeniu, ale wydarzenia w Polsce zdeydowały, że program stał się właściwie polityczny. Bardzo wiele czasu poświęcamy aktualnej sytuacji w Polsce…”.

Andrzej Guzowski pisuje do wielu czasopism amerykańskich oraz maluje obrazy – głównym ich tematem są oczywiście motywy marynistyczne.

 

PORTRAIT with HISTORY Andrzej Guzowski

“...From the very beginning of my arrival in the USA in 1979, I traveled a lot, including to California, including Los Angeles and San Francisco, where my friend Andrzej Pawlikowski lived - https://www.czczaplinski.com/post/portret-z-historią-andrzej-s-pawlikowski  -, who sent me an invitation to the USA. Over forty years ago (VIII 1982), I photographed and talked to many important people living there, including Andrzej Guzowski..." - Czesław Czapliński.

"NOWY DZIENNIK - weekly cultural supplement PRZEGLĄD POLSKI" - 30 XII 1982 - 5 I 1983 - Czesław Czapliński - "From a submarine to American diplomacy".

         Andrzej Guzowski (1917 – 1999) graduated from the Naval Cadet School in Toruń just before the outbreak of World War II. As a newly-baked officer, he found himself on one of three Polish destroyers (destroyers) that received orders to go to Great Britain. He recalls: "...I was on board the "Błyskawica", which, together with "Grom" and "Burza", received orders to go to sea on August 30, 1939, and only there could we open the sealed envelopes with the order to get to England. The war surprised us after passing through the Danish Straits, at the exit to the North Sea, where we were attacked quite carefully by German planes. They had great respect for our anti-aircraft artillery - which included good 40 mm Bofors guns, and on these ships we began our cooperation with the British Navy. Almost immediately after arriving in England we went on the "Błyskawica" as a single escort of a large ship with equipment and ammunition to the Black Sea to Constanța in Romania, which was bound by an agreement with Poland to deliver equipment and assistance. However, on September 17, when we entered Gibraltar with the entire transport, news came that the Bolshevik army had crossed the eastern border of Poland, so the transport went to the Middle East..."

         From the "Błyskawica" A. Guzowski moved to English-built chasers - ordered before the war - and sailed on them throughout 1940 in the English Channel. In 1941 he was a torpedo officer on the submarine "Jastrząb". Bohdan Pawłowicz in his book Blood on the Ocean writes about a little-known episode in which Guzowski took part: "... - Zdrawstwujtie: We silently returned the salute. From behind the broad shoulders of the Muscovite emerged the slender silhouette of a British lieutenant commander, and right behind him the red-apple beard of an individual in rather careless, semi-civilian clothing and a Polish naval officer's cap.

"Every spirit praises the Lord God," Z.D.O. exclaimed, "it's our naval lieutenant Andrzej Guzowski from the "Jastrząb". What are you doing here?" White young teeth flashed among his thick red beard.

– They sank us.

–Who?

–Our own. A British corvette and a Norwegian destroyer. By mistake. Five dead. Six wounded. Including the British liaison. We are all waiting in Murmansk... for you. Navy Captain Romanovsky sends me his regards.

–Let's go to the commander.

–I don't feel sorry for the boat. An old piece of junk from the American "Lease and Lend Bill". But I feel sorry for the boys...

I asked Andrzej Guzowski to explain this matter in more detail. This is what he said: "We received the submarine "Jastrząb" from the Americans in 1941, we were covering Allied convoys going to Murmansk. North of the Norwegian Cape, at latitude 73, a tragedy occurred. Our ship was damaged in bad weather; it had outdated listening devices, because it was built according to the program from World War I. We were attacked by Allied escort ships and despite our desperate reconnaissance signals, a Norwegian destroyer and a British corvette blew our hull apart with several accurate series of depth charges. We started sinking. The ship surfaced on compressed air. Several people died. I was the only officer not injured. While the ship was still bobbing on the surface and I was evacuating the wounded, it turned out that I was the short-term commander of a sinking ship, During the rescue operation I got frostbitten hands – then the same people who sank us rescued us and transported us to Murmansk, where we waited for five weeks until another convoy arrived, escorted by the Polish destroyer "Garland". It suffered heavy losses in the cover of this convoy. The bombs that fell close to "Garland" decimated the crew (40 people died) and it was us who filled the crew. We sailed to England, where we transferred to the modern submarine "Dzik", which we had received from the British; I was deputy commander there throughout the Mediterranean campaign…”

During the war in 1943, operating in the Mediterranean, during his stay in Malta, Andrzej Guzowski met his future wife, a Piamstka, a graduate of the Royal Conservatory in London. In March 1945, in the officers’ mess of the submarine “Sokół”, the christening of their daughter – Krysia – took place, whose godfather was Commander B. Romanowski. During this unusual rite on a submarine, the naval chaplain used the ship’s bell as a baptismal font.

         During World War II, Andrzej Guzowski completed about 30 combat patrols on submarines – he was on the “Błyskawica” during the Allied landings in France; in the Mediterranean campaign, he sank many enemy vessels.

 

After the war ended and the ships were returned, he became the commander of the crews of Polish submarines in the British base in Portsmouth, from where he joined the British merchant navy.

In 1948, he came to the United States, where he first worked briefly in New York at the Polish Radio Station of RFE as a news editor and translator, and then for 11 years at the Voice of America in Washington. In 1962, he joined the American Foreign Service: he was, among other things, the press attaché at the American embassy in Paris and in Vientiane, Laos.

He is currently retired, and is the vice president of the KPA for northern California, where he hosts the Polish radio program “Polish Cultural Hour.”

"The program is intended for the Polish community in the San Francisco area. Initially, as the name suggests, we planned it to be devoted to cultural issues in the broad sense of the word, but the events in Poland decided that the program became practically political. We devote a lot of time to the current situation in Poland...".

Andrzej Guzowski writes for many American magazines and paints pictures - their main theme is, of course, nautical motifs.


 

Comments


  • Facebook Social Icon
  • YouTube Social  Icon
bottom of page